Poczucie krzywdy

with Brak komentarzy

Gdy odpalałam tego bloga byłam pełna zapału.

Wskrzeszałam go po dłuższym czasie i miałam plan, że będę tu aktywna. Że blog będzie żył. Że ciągle coś tu będę pisać.

Nie wyszło….

Powodów jest kilka. Ale tu pisze o jednym z nich, o okrutnym i dogłębnym poczuciu niesprawiedliwości i krzywdy.

Dostałam maila. Krótko po odpaleniu tego bloga. Maila pełnego wyzwisk, bezpodstawnych oskarżeń, poniżających treści. Nie spodziewałam się takiej reakcji. Mail był od znajomej. Kiedyś chyba bardzo bliskiej znajomej, z czasem dalekiej…coraz dalszej…teraz już bardzo bardzo dalekiej.

Słowa, które tam były, raniły jak miecz samurajski. Do samych kości.

I choć wiem, że wszystko co w nim było, było wytworem wyobraźni osoby chorej, to jednak nie potrafiłam przejść wobec nich obojętnie.

Choć było to już dość dawno, to jednak rany nie zabliźniły się do końca. Nadal, gdy lekko nacisnę, czuję ból.

Ale czuje też złość. Złość na niesprawiedliwość, na moją własną krzywdę. I dlatego zdecydowałam, że jednak o tym napiszę. Miałam tego nie robić. Bo a nóż ta osoba to przeczyta. Bo może uruchomię jakąś lawinę domysłów.


Ale właściwie, dlaczego nie? To moje miejsce. Mój blog. Moja ściana płaczu. Dlatego piszę i wylewam z siebie żal, poczucie krzywdy, złość i sprzeciw.

Nie zgadzam się na niesprawiedliwe oceny. Nie zgadzam się na bycie workiem treningowym. Nie zgadzam się na brak szacunku dla mnie. Nie zgadzam się na to.

Amen